niedziela, 29 czerwca 2014

stara irlandzka modlitwa

„Wystarczy mi jedynie to, że w mroku chwycę się Twej dłoni. 
Wiem dobrze, że nawet jeśli się potknę, Ty nigdy nie upadniesz”


piątek, 27 czerwca 2014

Czerwcowe róże...



...w ogrodach...


...chabry wśród zielonych jeszcze zbóż...




...róże ukryte wśród łąkowych traw...





...irysy...


...słodki zapach siana...



...powietrze o zmierzchu tkane delikatną wieczorną mgłą...


...i ostatnie promienie słońca sączące się przez zielone ażury liści...


...czerwiec...

Uwielbiam!
Uważam, że spośród wszystkich miesięcy, należy on 
do dwunastu najpiękniejszych :)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Okruchy dnia

"The Remains of the Day" Kazuo Ishiguro


Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tej książce, zachwycił mnie jej tytuł.
Ten oryginalny.
I polski również, bo uważam, że został genialnie przetłumaczony.

Kiedy już ją wypożyczyłam, zachwyciła mnie okładka.
Z wszystkich, jakie widziałam w internecie, ta moja podoba mi się najbardziej.
A okładka jest przecież bardzo ważna. Zdarzają się takie "koszmarki", które powodują estetyczny dyskomfort podczas lektury.

Kiedy już ją przeczytałam, zachwycił mnie zarówno język, jak i opowiedziana historia.
To była prawdziwa lingwistyczna uczta.
A sama opowieść?
Pozornie można ją streścić jednym zdaniem: rozmyślania i wspomnienia starego kamerdynera.
Nie ma tu trzymającej w napięciu, złożonej fabuły, barwnych bohaterów, dramatycznych zwrotów akcji czy dowcipnych dialogów.
Pozornie...

Podczas lektury, przez długi czas dawałam się zwieść pozorom, ale pod koniec nie miałam już wątpliwości.
To bardzo smutna opowieść.
(Chociaż to z pewnością subiektywna opinia, ale w tym miejscu trudno spodziewać się innej.)

Indeed - why should I not admit it? - at that moment, my heart was breaking. 
So was mine.

sobota, 21 czerwca 2014

Życie jest piękne.

Pierwszą myślą po przebudzeniu było "Dobry Boże jak cudownie jest żyć!"
Dzień zwyczajny-nadzwyczajny, bo z jednej strony pranie zrobione i sprzątanie,
a z drugiej bukiet przysłany pocztą kwiatową...


Jedna wiadomość przypomniała mi fragment z dziesiątego rozdziału Ewangelii Jana:

Ja przyszedłem, aby moje owce miały życie i to życie w pełni. 
Ja jestem dobrym paterzem. Dobry pasterz poświęca swoje życie za owce. (...)
Moje owce są mi posłuszne. Ja je znam, a one podążają za mną. 
Ja też daję im życie wieczne i nigdy nie zginą, ani nikt nie wyrwie ich z mojej ręki
Mój Ojciec, który jest większy od wszystkich, dał Mi je i nikt nie może ich wyrwać z ręki Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy.
Ew. Jana 10,10-11;27-30

Słowa te natomiast skojarzyły mi się z Psalmem 23.
I tak sobie myślałam o tych wszystkich zielonych pastwiskach i spokojnych wodach.
O duszy pokrzepieniach i ścieżkach sprawiedliwości.
O ciemnych dolinach, podczas przechodzenia których Bóg wypełniał serce i myśli cudownych pokojem.
Pokojem, który przewyższa wszelki rozum.
O obfitych błogosławieństwach oraz dobroci i łasce.
I o obietnicy, że kiedy skończy się ten etap tutaj,
zamieszkam w domu Pana przez długie dni...

Z każdą myślą wzrastała wdzięczność.
Za życie. Za zbawienie. Za łaskę. Za miłość.
Za zdrowie. Za cudowną rodzinę i przyjaciół.
Za... za... za...
Tak bardzo Ci Ojcze dziękuję.

Życie jest piękne.


Po prostu o rok mądrzejsza.
O jeden rok pięknych wspomnień i cennych doświadczeń bogatsza.
Z tą nową sztuką bagażu wyruszam w dalszą podróż.
It's just the first day of another 365-day journey around the Sun.
I'm gonna enjoy the trip :)

czwartek, 19 czerwca 2014

"Amazing Grace"

Oparty na faktach, nie jest lekkim i cukierkowym filmem kostiumowym.
Temat, którego dotyczy momentami powoduje, że ciarki przebiegają po plecach.
Pomimo tego, jest to piękna historia.
Polecam.


Pierwszym wiążącym się z filmem skojarzeniem - za sprawą oryginalnego tytułu - jest oczywiście piękny, stary, chrześcijański hymn Cudowna Boża łaska...

                             

Mnie jednak na myśl przychodzą jeszcze dwa cytaty.

One man with courage is a majority.
Thomas Jefferson

Słowa te doskonale pasują do historii Williama Wilberforce'a.
Która oprócz niezwykłej odwagi i determinacji, pokazuje również wiarę czynną w miłości, bo to dopiero po swoim nawróceniu Wilberforce zaczął interesować się losem innych.

Źródło: Internet

Drugi cytat mówi o tym, że za każdym wielkim mężczyzną stoi wspaniała kobieta... ;)

Źródło: Internet

Szukając w internecie informacji dotyczących Williama i Barbary (z domu Spooner), dowiedziałam się, że byli oni jeszcze 'lepsi' od Dostojewskich - poznali się 15 kwietnia 1797 roku, a już 30 maja tegoż samego roku ślubowali sobie miłość i wierność, i - jak pisał później Wilberforce - był to pierwszy dzień trwającego trzydzieści pięć lat czystego szczęścia ;)

Źródło: Internet

Co ciekawe, ich ślub odbył się w tym samym kościele, nieopodal Bath, w którym ponad trzydzieści lat wcześniej w związek małżeński wstąpili rodzice Jane Austin. Istnieją pewne przesłanki, wskazujące na to, że Wilberforce i Austin mogli znać się z widzenia albo przynajmniej raz spotkać podczas jakiegoś towarzyskiego spotkania w Bath bądź Lyme. Tym bardziej, że druhną Barbary była córka jednej ze znajomych powieściopisarki...
Interesującym faktem jest również to, że po urodzeniu pierwszego z szóstki dzieci, Barbara Wilberforce zdecydowała się sama karmić je piersią, co w tamtych czasach nie było popularne, zwłaszcza w zamożnych rodzinach. Jednak mając za męża postępowego reformatora, otrzymała z jego strony wsparcie i zachętę :) William zaś postrzegał ponoć swoją rolę ojca jako ważniejszą od roli polityka.

***
Źródło: Internet

poniedziałek, 16 czerwca 2014

oremus pro invicem

Tak naprawdę niewiele mogę zrobić.

Dla tych, którzy znajdują się w austriackim szpitalu albo dla ich zmartwionych rodzin.
Dla pewnej samotnej matki zmagającej się z wieloma zmartwieniami.
Dla pewnego licealisty, który niedawno usłyszał, że przyszłość jego i życie dalsze wcale nie są czymś oczywistym. Nie w obliczu poważnej choroby. 
Dla tych, którzy przeżywają trudności.
Dla tych, którzy potrzebują pocieszenia.
Dla tych, którzy są daleko.

Tak naprawdę zrobić mogę tylko jedno.

"...módlcie się jedni za drugich ... wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego..." [Jk 5,16]

Tak naprawdę tak wiele mogę zrobić.
Pewna moja znajoma często powtarza jak bardzo wdzięczna jest za "mosty modlitwy" - mosty, które łączą nas z innymi, ale przede wszystkim, które łączą nas z Chrystusem. Które łączą to, co ziemskie, z tym, co wieczne... 
Po których możemy przenosić tych wszystkich bliskich i dalekich w ręce kochającego Ojca.

Albrecht Dürer Betende Hände
Żródło: Internet


niedziela, 15 czerwca 2014

Let me walk upon the waters...

Spirit lead me where my trust is without borders
Let me walk upon the waters
Wherever You would call me
Take me deeper than my feet could ever wander
And my faith will be made stronger
In the presence of my Savior



czwartek, 12 czerwca 2014

"Twój bez reszty"

Tak listy do żony - swojej ukochanej Anki - podpisywał Fiodor Dostojewski.
Nazywał ją "nieocenioną żoneczką", "najukochańszą gołąbeczką" i "najdroższą przyjaciółką".
Ona zaś, jak wygląda to z ich listów, darzyła prawdziwym uwielbieniem swojego o ponad dwadzieścia lat starszego Fiedoczkę i przez cały czas wspierała jego pracę, przepisywała rękopisy, załatwiała rachunki z księgarzami i zajmowała się sprawami organizacyjnymi związanymi z wysyłkową sprzedażą prac męża.













Źródło zdjęć:
Internet


Ponoć Dostojewski oświadczył się Annie Grigoriewnie Snitkin zaledwie po miesiącu jej pracy u niego w charakterze stenotypistki. Pobrali się trzy miesiące później i spędzili razem czternaście lat, do śmierci pisarza.  Z ich korespondencji wynika, że byli niezwykle szczęśliwym i dobranym (pomimo dość sporej różnicy wieku) małżeństwem. Osobliwi z naz ludzie: jesteśmy ze soba już dziesięć lat, a coraz bardziej się kochamy -  pisała Anna w 1876 roku. Fiedia zaś odpowiadał wyznaniem: Dziesięć lat już się w Tobie kocham i cały czas crescendo.

Czytałam ich korespondencję z dużym zaineresowaniem, ale i pewnym poczuciem winy, bo wielki pisarz jednak pomylił się w swoich przypuszczeniach, że listu tego przecież nikt nie będzie czytał, a ty go nikomu nie pokażesz...

Do niedawna nazwisko Dostojewski kojarzyło mi się przede wszystkim z portretem starszego pana z brodą o poważnym wyrazie twarzy, "Zbrodnią i karą", "Wspomnieniami z domu umarłych", " Braciami Karamazow" i generalnie "wpływowym powieściopisarzem rosyjskiej i światowej literatury".
Po lekturze wspomnianej korespondencji moje skojarzenia stały się bogatsze o wyobrażenie życia rodzinnego, Starej Russy, Lili i małego Fiedi, nudnych kuracji w Ems, zmagań z brakiem weny oraz ciągłym zamartwianiem się o zdrowie swoje i bliskich. No i miłości do żony i dzieci.
Fiodor Dostojewski nie jest już tylko postacią omawianą kiedyś na lekcjach języka polskiego, ale stał się człowiekiem z krwi i kości. Czasami nieco nawet marudnym lub przewrażliwionym, ale również obdarzonym poczuciem humoru.

Dla tego właśnie wrażenia poznania danej osoby tak lubię czytać listy i pamiętniki :)

A jako dowód poczucia humoru i dystansu do siebie ;) następujący fragment:
...wiecznie Twój i niezmiennie taki sam mąż
                                       F. Dostojewski
Ps. A jednak nie taki sam, zmieniam się na lepsze.

Anna zaś z typową kobiecą kokieterią ripostowała:
Całuję i ściskam Cię wiele razy i kocham ponad wszystko na świecie, czego pan, miłościwy mój władco, być może nie jest wart, a nawet na pewno nie jest wart.  

wtorek, 10 czerwca 2014

Happiness

 I would maintain that thanks are the highest form of thought, 
and that gratitude is happiness doubled by wonder. 
G.K. Chesterton


Błogosław, duszo moja, Panu
I wszystko, co we mnie, imieniu Jego świętemu!
Błogosław, duszo moja, Panu
I nie zapominaj wszystkich dobrodziejstw Jego!
Psalm 103;1-2

poniedziałek, 9 czerwca 2014

The hardest hills...




Czasami trudne szczyty są na naszej drodze po to, by nas przygotować, byśmy w przyszłości mogli wspiąć się na wyższe. A im wyżej - tym piękniejszy widok.

sobota, 7 czerwca 2014

Róża Małego Księcia


Gdy ją zobaczyłam od razu pomyślałam o Małym Księciu.
A wtedy dawno zużyte słowa wróciły do mnie znów... i zrozumiałem od nowa znaczenie prostych słów...


"Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś."
"Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez."

Łzy są ryzykiem.
Odpowiedzialność jest konsekwencją.
Tęsknota również.
A jednak lis nie żałował. Ze względu na kolor zboża.

"Łany zbóż z niczym mi się nie kojarzą. A to jest smutne. Ale ty masz złocisty kolor włosów. Kiedy mnie oswoisz, będzie cudownie. Zboże, które jest złote, będzie mi zawsze ciebie przypominać. I spodoba mi się szmer wiatru w zbożu..." 
Mały Książę, Antoine de Saint-Exupery

czwartek, 5 czerwca 2014

English-Hungarian

Konwersacja była naprawdę ciekawa.
Znów na przystanku.
Prowadzona w dwóch językach. Angielskim i węgierskim.
Jedyną niedogodnością był fakt, że jedna strona nie znała węgierskiego, a druga angielskiego.
Myślę jednak, że mimo tego rozumiałyśmy się naprawdę nieźle :)



poniedziałek, 2 czerwca 2014

to motivate oneself

Motywacja na początek tygodnia. Trafiła na tapetę pulpitu ;)
It's going to be a busy week. But it doesn't mean it can't be a very good one as well.



niedziela, 1 czerwca 2014

Córeczka tatusia

Po kilku minutach niezobowiązującej rozmowy na przystanku można wywnioskować, że jest typem osoby wojowniczej - takiej, która gdy widzi, że coś jest nie w porządku wyraża głośno swój sprzeciw i zaczyna działać dążąc do zmiany stanu rzeczy.

Tym razem drażliwym zagadnieniem są obiady w szkołach.

- Kto to słyszał o sznyclach z brokułów?! - zżyma się

- Mam siedemdziesiąt siedem lat i w życiu Warszawy czegoś takiego nie widziałam! - dodaje

Można przypuszczać, że brokułowe sznycle nie będą długo figurowały w menu szkolnych stołówek...

Gdy inna uczestniczka konwersacji rzuca pozytywną uwagę dotyczącą tej wojowniczej postawy, ona wypręża swe drobne ciało i  z dumą mówi:

- Tatuś mnie nauczył. To dzięki tatusiowi...



***

To z pewnością z okazji dzisiejszego święta, gdzieś w tle, w podświadomości, rozbrzmiewa ta właśnie piosenka: