wtorek, 29 kwietnia 2014

W ciszy i zaufaniu...

Gdyż tak mówi Wszechmocny,
 Pan, Święty Izraelski: 
Jeżeli się nawrócicie i zachowacie spokój, 
będziecie zbawieni, 
w ciszy i zaufaniu będzie wasza moc;
Iz. 30,15


poniedziałek, 28 kwietnia 2014

The Regina Monologue

Zdarzają się słowa, które zapadają w pamięć głęboko i na długo.

... the greatest freedom is found in obedience...
...if you forget your lessons, you may forget who you are...
...you may misunderstand your destiny...


To był najlepszy spektakl jaki w życiu widziałam.
"...very artistic show which unveils the true nature
     of our Father God and the true destiny of our relationship with Christ..."

środa, 23 kwietnia 2014

Śpieszmy się kochać ludzi - tak szybko odchodzą...

Nie zdążyliśmy pójść na Krzywą Wieżę.
Nie zdążyliśmy zobaczyć pomnika Sanitariuszki.
Ruiny zamku pozostały przez nas nieodwiedzone.

Tamta październikowa sobota.
Pogoda była piękna.
Świeciło słońce i było tak ciepło, że płaszcze zostawiliśmy w samochodzie.
Zaparkowanym obok cmentarza.
Co najbardziej utkwiło w pamięci?
Nieruchoma twarz z wymalowanym na niej spokojem.
Już nie było cierpienia.
Białe róże.
Bliżsi i dalsi bliscy.
Ramka ze zdjęciem stojąca na trumnie.
I na fotografii ten uśmiech na twarzy.

Co pozostało?
Pompka do roweru, którą w tym roku sama będę musiała napompować koła, już bez Jego pomocy. A przecież co wiosnę robiliśmy to razem...
„Polska Piastów”,  którą pożyczyłam i już nie zdążyłam oddać.
Trochę zdjęć, na których On prawie nigdy nie patrzy w obiektyw.
Wspomnienia.                                                     
I wdzięczność.
Za to, co było.
Za spędzone razem chwile.
Za opowiedziane historie, takie jak ta o trafieniu kamieniem w sam środek portretu Stalina w pięćdziesiątym trzecim roku. Nie był to żaden  ideologiczny bunt, ot po prostu zakład z kolegami. Cel dobry jak każdy inny, byle tylko trafić w środek. Chociaż ten wybrany dość niefortunnie…
Wdzięczność za to, że odchodził w pokoju, pojednany z Bogiem.
Odchodził do Ojca.
Tuż przed śmiercią nawet ból zdawał się nieco złagodnieć.
Za to, że na tydzień przed tamtą październikową sobotą, mogłam Go jeszcze potrzymać za rękę.
Za to, czego się w tamtym bólu nauczyliśmy.
Za nadzieję, że przecież śmierć to nie koniec. Przecież się spotkamy.
Za nadzieję zmartwychwstania.
I przede wszystkim za to, co Chrystus uczynił na Golgocie, bo dzięki temu mamy prawo ją żywić.

 ***
                                 Dziadkowi

tam kończyło się życie
w kolorach późnej jesieni
między zmierzchem i świtem
oddechem a światem cieni

liście spadały ostatnie
krople łez gorzkich złote
czas w biegu zatrzymał się nagle
ruszył w podróż – z powrotem

wszystkie troski ambicje i sny
cierpienie przykryło płaszczem milczenia
powoli końca  dobiegały dni
stojąc na progu spełnienia

serce dopiero wracało do domu
kończące się życie oddając Bogu


Właśnie mija pół roku od chwili, gdy powstał ten wiersz.
Pisząc go wtedy, nie wiedziałam, że to życie zakończy się jeszcze tego samego wieczoru.
I że trzy dni później przeczytam go na pogrzebie.


Rzekł jej Jezus: Jam jest zmartwychwstanie i żywot;
kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.
A kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki.
Czy wierzysz w to?
 Ew. Jana 11,25-26


wtorek, 22 kwietnia 2014

Just a few words


 You own the skies and still You want my heart...

żródło zdjęcia: Internet


Jedna zaledwie linijka utworu, 
w dziesięciu słowach zawarta niezwykła prawda, 
o której nie mogę przestać myśleć.


poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Pierwszego dnia tygodnia...

Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? - zapytali aniołowie niewiasty, które pierwszego dnia tygodnia przyszły do grobu, by namaścić ciało Nauczyciela.

Jakie uczucia mogą wywołać takie słowa, usłyszane przy grobie drogiej, kochanej osoby?...

Nie ma Go tu, bo wstał z martwych, jak powiedział; 
chodźcie zobaczcie miejsce, gdzie leżał. 
(Ew. Mat. 28,6)

I pozostał pusty grób, aby świadczyć o tym, że Chrystus zmartwychwstał.


Myślę, też o tym, co zdarzyło się kilka dni wcześniej.
Nie mam pojęcia, co myślały gwiazdy, planety i słońca,
kiedy gdzieś tam  na maleńkiej błękitnej planecie,
Bóg i Stwórca wszechświata umierał na krzyżu.
By odkupić istotę zwaną człowiekiem.
Być może zdumione pytały siebie czy naprawdę warto?
tyle bólu, krwi, upokorzenia i męki....

Chrystus jednak zdecydował, że warto.
I umierając na krzyżu objawił nam miłość Swoją i Ojca.


[Chrystus] za wszystkich umarł po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał. (2 Kor. 5,15)

I nie ma w nikim innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni. (Dz. Ap. 4,12)


Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga:  nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. (Ef. 2,8-9)

Calvary - Hillsong

wtorek, 15 kwietnia 2014

Żonkile na Campo di Fiori

W wąskiej uliczce na Starym Mieście podchodzą do mnie dwie dziewczyny.
Chyba są gimnazjalistkami, przynajmniej tak na oko.
Trzymaja ulotki, do płaszczy mają przypięte żółte kwiatki.
Chyba kwestują, myślę. Z jakiejś fundacji może?
Mam chwilę czasu.Wiem też jakie to jest niemiłe, gdy ma się jakąś misję, a ludzie mijają obojetnie, nie zatrzymując się, nie chcąc wysłuchać, co ma się do powiedzenia, bądź ofiarowania.
Dlatego zagadnięta, przystaję.
Jestem zdziwiona, bo dziewczęta wcale nie proszą o pieniądze.
Są wolontariuszkami, owszem.
Wręczają mi ulotkę i żółtego kwiatka z papieru.

Zbliża się 71. rocznica wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim.
Ten żółty kwiatek to symbol pamięci.
Marek Edelman w każdą rocznicę powstania składał pod pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie bukiet żółtych kwiatów.
Bardzo często były to żonkile.

W głowie zaczyna kołatać wiele myśli.
Fragmenty lekcji historii, opowiadań.
Urywki relacji Edelmana spisanej przez Hannę Krall.
Wyobraźnia i empatia. Spotykają się na wąskiej uliczce Starego Miasta, w mojej głowie.
Przede wszystkim jednak dźwięczy mi w uszach "Campo di Fiori" Miłosza.
Przez resztę dnia nie mogę przestać myśleć o samotności ginących.


Campo di Fiori

(...)

Wspomniałem Campo di Fiori 
W Warszawie przy karuzeli, 
W pogodny wieczór wiosenny, 
Przy dźwiękach skocznej muzyki. 
Salwy za murem getta 
Głuszyła skoczna melodia 
I wzlatywały pary 
Wysoko w pogodne niebo. 

Czasem wiatr z domów płonących 
Przynosił czarne latawce, 
Łapali skrawki w powietrzu 
Jadący na karuzeli. 
Rozwiewał suknie dziewczynom 
Ten wiatr od domów płonących, 
śmiały się tłumy wesołe 
W czas pięknej warszawskiej niedzieli. 

Morał ktoś może wyczyta, 
że lud warszawski czy rzymski 
Handluje, bawi się, kocha 
Mijając męczeńskie stosy. 
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy ludzkich mijaniu, 
O zapomnieniu, co rośnie, 
Nim jeszcze płomień przygasnął. 

Ja jednak wtedy myślałem 
O samotności ginących. 
(...)

I ci ginący, samotni, 
Już zapomniani od świata, 
Język nasz stał się im obcy 
Jak język dawnej planety. 
Aż wszystko będzie legendą 
I wtedy po wielu latach 
Na nowym Campo di Fiori 
Bunt wznieci słowo poety. 

Warszawa - Wielkanoc, 1943

Czesław Miłosz

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

I like Mondays

Chyba jestem szczęściarą.
Nowego tygodnia nie musze witać wraz ze wschodem słońca.
Mogę sobie pozwolić na luksus lubienia poniedziałków.
Zdaję sobie sprawę, że tylko niewielki odsetek populacji na to stać.
Doceniam więc.
Że mogę nieśpiesznie pijąc herbatę spokojnie zrobić plany na najbliższe dni.


Zamierzam mieć naprawdę udany tydzień :)


piątek, 11 kwietnia 2014

Wiosenność

Wczorajsza. Marcowa.
Tak delikatna jeszcze i nieśmiała.
Spowita mgiełką subtelnej zieleni pierwszych listków...






 


I jeszcze Kanon und Gigue in D-Dur für drei Violinen und Basso Continuo.
Pachelbel. Kanon D-dur.
Według mnie jest coś niezwykle wiosennego w tym utworze.

Pachelbel - Canon In D Major

czwartek, 10 kwietnia 2014

The rainy day



Dobry Boże 
dziękuję za szczęście
niepozorne zwyczajne
przezroczyste a piękne



A dzień odwzajemnił uśmiech promieniem słońca...


wtorek, 8 kwietnia 2014

Mój codzienny psalm

Otrzymałam piękny komplement.
W postaci linka do pewnej piosenki.
Naprawdę miło wywoływać tak pozytywne skojarzenia.

                                           Dorota Osińska Nasz codzienny psalm


Każdy oddech mój,
serca skurcz i rytm...
To codzienny psalm,
niemilknący hymn...
Słońce wzeszło znów...
Bo ma jasny plan...
Jeszcze jeden dzień
darowano Nam!


Słuchając, zamyśliłam się...
Jaki jest ten mój codzienny psalm?
Wiem jaki chciałabym, żeby był.
By przede wszystkim głosił chwałę i wdzięczność dla Stwórcy.
By przebrzmiewała w nim radość i zachyt nad pięknem życia.
Oczekiwanie wieczności.
By był melodią czystą, bez fałszywych nut.
By mi samej, niebu i ludziom żyjącym obok mnie było miło go słuchać.

Kochana P. dziękuję za link i impuls do refleksji :)

czwartek, 3 kwietnia 2014

Wish it could be easy

Tak często jednak nie jest.
Zamiast easy raczej messy.
I ból jest częścią nas.
Cóż wtedy?...

"Uciekłem do Boga z labiryntu dróg własnego umysłu"  Francis Thompson

Czasami trzeba po prostu uciec.
Pobiec.
Więc...

Even when it hurts
Even when it's hard
Even when it all just falls apart
I will run to You
Cause I know that You are
Lover of my soul
Healer of my scars
You steady my heart


Kari Jobe, Steady My Hearts