czwartek, 30 stycznia 2014

Biało-błękitne

W gronie znajomych. Ktoś wspomniał tytuł filmu. „Oglądałam go!” wykrzykuje jedna z dziewcząt. „Miał świetną autodeskrypcję” – dodaje. Dopiero wtedy dociera do mnie znaczenie tych słów. Ona  o g l ą d a ł a  ten fim. Z autodeskrypcją. Oglądała. Oczyma biało-błękitnymi, które nie widzą.

Jakiś dreszcz przebiega przez plecy, a smutek wsącza się w umysł. Nagle całkiem zwyczajne oglądanie filmów przestaje być takie całkiem zwyczajne. Oczywiste...

W pogoni za normalnością. Bo dlaczego nie tak jak inni? Czy ciemność musi być cały czas tą zasłoną, barierą? Tą barierą, którą tak naprawdę jest. Nawet w ciemności można prowadzić normalne życie. Normalne życie, w którym film jest utworem muzycznym. Z dobrą autodeskrypcją, która omawia obrazy spowite milczeniem. Obrazy, których w tym oglądaniu brakuje.


Smutek. I wdzięczność. Za to moje zwyczajne życie, w którym film to połączenie dźwięku i obrazu. Za niekonieczność autodeskrypcji. I za oczy moje. Brązowe. Widzące.

środa, 22 stycznia 2014

rzeczy powszednie

Jeśli w życiu nauczymy się 
wciąż na nowo 
zachwycać powszednimi rzeczami, 
życie nigdy nam nie spowszednieje.



niedziela, 19 stycznia 2014

Wciąż mnie zadziwiasz, Boże...

Życie jest piękne.
Czasami mówimy, że to nie prawda.
Jest trudne, mówimy.
Mylimy pojęcia, bo "trudny" nie jest antonimem "pięknego".
Nie wszystko, co trudne przestaje być piękne... jak trafnie podsumowała M.



"Wciąż mnie zadziwiasz, Panie... 
wciąż mnie zadziwiasz sobą, 
codziennie i na nowo...." 
Każdego dnia odkrywam coś nowego.
Wciąż lepiej Cię poznaję.
Każdy dzień przynosi nowe radości i cuda.
Małe wielkie odkrycia.
Ty, Boże, uczysz mnie dostrzegać piękno, nawet w tym, co trudne.
Jałową ścieżkę zamieniasz w kwitnący ogród błogosławieństwa.
Uwielbiam ten moment odkrycia, gdy pozornie niepasujące do siebie elementy układanki, nagle zaczynają tworzyć kompletną, przemyślaną całość.
Kiedy nagle zaczynam rozumieć.
I mogę powiedzieć z uśmiechem - dziękuję.
Wciąż mnie zadziwiasz...
Wciąż mnie zachwycasz...



czwartek, 16 stycznia 2014

Słońce marcowe w styczniu

Słońce. W styczniu marcowe. Miękkie dźwięki fortepianowej muzyki z głośnika. Cisza idealna. Palce na klawiaturze i oczy widzące, które śledzą litery powstające z niebytu. Na świat wydawanie myśli. W fioletowym kubku z grubym uchem dobra, czysta woda. Ciasteczka smaczne z galaretką. W szufladzie. Dobrze, że są, a jeszcze lepiej, że nie muszę po nie sięgać. Po pracowitym poranku, nieśpieszne południe. Chwila oddechu przed popołudniową pracą. Chwila, by usiąść. Uśmiechnąć do siebie. Po raz kolejny sercem wyszeptać la vita e bella. Tak bardzo Ci, drogi Boże, dziękuję….
Dzień całkiem zwyczajny. Słońce marcowe w styczniu. Moment tak krótki, codzienne zabieganie. Buty do wypastowania, zadanie do odrobienia. Obiad jeszcze nie podgrzany, ale dobrze, że w lodówce już jest. Noc trochę za krótka, a do następnej jeszcze daleka droga. Obowiązki, zadania. Codzienne stresy i tłoki w tramwaju. Czyjś uśmiech, czyjeś narzekanie. Czyjeś słowa i czyjeś milczenie. Słońce na dywanie i kurz na szafce, który dopiero co ścierany, już zdążył się z powrotem zebrać.
                Dzień całkiem zwyczajny. Kolejna szansa, by być szczęśliwym. Którą wykorzystuję, bo czemuż to nie korzystać, kiedy nam jest dana?... Szkoda czasu na czekanie na lepsze czasy. Kiedy kurzu nie będzie i tłoków w tramwajów. Nie ma gwarancji -  jeśli one by znikły, być może też nie byłoby już  tej ciszy fortepianowej muzyki, słońca na dywanie, wody w fioletowym kubku i myśli ubieranych w koronki słów…


środa, 15 stycznia 2014

365 pralinek

Nowy rok jest niby "kalendarz adwentowy" - 365 okienek, które będzie się otwierać jedno po drugim. Z ciekawością, nie wiedząc, co się  kryje w środku.

Tak niedawno sobie myślałam.
Myślałam, stojąc u progu Nowego Roku.
Stojąc u progu nowego roku 2013.

Z zaciekawieniem patrzyłam wprzód, zastanawiając się, co znajdę w kolejnych okienkach dni.
Co przyniosą? Jakie będą?...
Trochę zniecierpliwiona, by się już dowiedzieć.
Ledwo zdążyłam mrugnąć kilka razy oczyma, oddechów kilka wykonać, a tu ani się obejrzałam i znów stanęłam na progu Nowego Roku.

Nowego roku 2014.
I znów czuję się tak, jakbym miała przed sobą pudełko czekoladek.
Każda pralinka w osobnym okienku.
365 okienek.
Chociaż... Tak naprawdę nie wiem, ile tych okienek będzie. Załóżmy, że jednak 365.
Każdego poranka otwieram jedno. Zaciekawiona.
Zdarza się tak, że smak jakiejś czekoladki nie przypadnie nam do gustu. A jednak jest ona wciąż pralinką.
I pomimo tych "nietrafionych" smaków, pudełko czekoladek jest wciąż czymś, co sprawia przyjemność, co cieszy. Zwłaszcza, gdy otrzymaliśmy je jako prezent.

Na początku roku niektórzy robią postanowienia. Inni snują marzenia. Planują.
W moich myślach od dwóch tygodni odbija się echem pewien werset z Księgi Psalmów:

 "Naucz nas [Boże] liczyć dni nasze, 
abyśmy posiedli mądre serca!" 
Ps.90,12