piątek, 12 sierpnia 2016

Noce spadających gwiazd

Od wielu już dni "cierpię" na swoisty komputerowstręt. Zdjęcia niezgrane z aparatu, nienapisane teksty i wiadomości wciąż przekładane z dnia na dzień, byle jeszcze dzisiaj nie włączać tego pudła, które zaraz wyciągnie w moją stronę swe wirtualne macki, próbując wciągnąć mnie w swoje odmęty.

A dni tak dobre, spokojne,
chłodne, pochmurne, deszczowe.


Spacery wśród na wpół już zżętych pól.
Ciepłe skarpetki, wełniane ponczo i pled.
Stos książek przyniesionych z biblioteki.
Jedne czytane "na raz", inne smakuję powoli,
delektując się każdym zdaniem.


Gorąca herbata w porcelanowych filiżankach.
Zapach i smak ciasta drożdżowego. 
Z wiśniami i masłem.
Wedlowska czekolada w zielonych filiżankach 
przy ciepłym świetle lampy naftowej.
Herbaciane róże w wazonie.
W tle Pieśni naszych ojców albo szanty,
by przywołać jeszcze nadmorskie wspomnienia.


Nocą spacery pod spadającymi gwiazdami
- wszak teraz właśnie noce Perseidów -
przy zachodzącym powoli Księżycu.

Nie wiem, gdzie przez pół dnia podziewa się mój telefon.
Laptop kurzył się przez wiele dni na półce, nieużywany.
Nie wiem, co słychać w facebookowym świecie.
I tak mi z tym dobrze.
Lubię życie prawdziwe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz