czwartek, 5 grudnia 2013

Ordinary Miracles....



Poranek. Pobudka przed świtem jeszcze. Nowy dzień. Nowy dar. Łaska. 
Pierwsze promienie słońca na krawędziach chmur.
Mroźne powietrze, które tak przyjemnie, grudniowo, szczypie policzki.
Pierwszy śnieg, który dziś rano niczym cukier puder oprószył chodniki.

Ordinary miracles...

Ulice Miasta wyostrzone mrozem i słońcem.
Kolorowe wystawy.
Płynny taniec tramwajów.
Powrót i gorąca, mocna herbata, która tak wspaniale smakuje po spacerze na mrozie.
Mandarynki. Zapach i smak. Sama nie wiem, co lepsze.

Ordinary miracles...

Zmierzch.
Czerwone łuny na błękitnym niebie.
Gwiazda Wieczorna uśmiecha się mrugając przyjaźnie.
Cieniutki sierp księżyca.
A później Orion zagląda do okna.

Ordinary miracles...

Albert Einstein kiedyś powiedział: Są dwie dro­gi, aby przeżyć życie. Jed­na to żyć tak, 
jak­by nic nie było cu­dem. Dru­ga to żyć tak, jak­by cu­dem było wszys­tko.
Wybieram życie pełne cudów.

***
Wiele cudów uczyniłeś, Panie, Boże mój,
 a w zamysłach Twoich wobec nas nic Ci nie dorówna. 
Gdybym je chciał oznajmić i ogłosić, 
są liczniejsze niż zdołałbym opowiedzieć. 
Ps.40,6



Ordinary Miracle by Sarah McLachlan

2 komentarze: