wtorek, 9 czerwca 2015

Z pamiętnika szczęśliwej kobiety...

Lubię na kartkach starych brulionów, spotykać siebie z dawnych lat.
Siebie wczorajszą, dziwnie obcą osobę dla tej dzisiejszej mnie.
Mimo wielu różnic między nami,
m.in. dzielącej nas różnicy wieku,
lubię tamtą dziewczynę.
Bez niej nie byłoby tej kobiety, którą jestem dzisiaj.

W jednym z brulionów trafiam na następujące zdanie:
Chciałabym być o sześć lat starsza...
Napisane pod datą z 2009 roku.
Mija chwila, zanim uświadamiam sobie,
że w momencie, gdy to czytam, jest rok 2015.
Minęło sześć lat.
Spełniło się.
Szybciej niż sądziłam.
Jestem o sześć lat starsza.

Jak wtedy wyobrażałam sobie siebie za sześć lat?
Jaką kobietą chciałam być?

Muszę zgodzić się z moją przyjaciółką
- rzeczywistość przeszła moje najśmielsze oczekiwania.
Owszem, niektóre rzeczy wyobrażałam sobie nieco inaczej.
Ale wtedy też nie miałam jeszcze pojęcia
o pełni radości,
o pokoju,
o szczęściu,
które są w Jezusie Chrystusie.
Niby już wtedy wierzyłam,
ale tamta wiara nie potrafiła jeszcze
stawiać kroków na spienionych falach.

Wtedy jeszcze nie było w ogóle Eshet Chayil,
tej zachwycającej wizji,
tej cudownej podróży,
w której co dzień bliżej nieba.
Wtedy jeszcze życie nie było takie piękne.

A dziś?
Nie zamieniłabym siebie na nikogo innego.
Co bynajmniej nie oznacza,
że już bym niczego w sobie nie zmieniała.
Wprost przeciwnie.
Dziękuję jednak Bogu, za to, kim jestem dzięki Jego łasce.
Za to, kim mogę się w Nim stawać.

Zaskoczona Radością.
Zachwycona Pięknem.
Oczarowana Tajemnicą.
Spełniona w nieustającym Mehrweh.

Nie było nigdy szczęśliwszej kobiety...
...niż ta, która swoje szczęście odnalazła w Chrystusie.

2 komentarze:

  1. "Nie było nigdy szczęśliwszej kobiety...
    ...niż ta, która swoje szczęście odnalazła w Chrystusie." - AMEN!
    piękne słowa :)
    pozdrawiam serdecznie
    D.W.;-)

    OdpowiedzUsuń