niedziela, 13 listopada 2016

London (part 3)

Wczoraj rozstawaliśmy się dumając nad kartą dań, czego by tu spróbować. Jeśli chodzi o miejsce byłam zdecydowana: chcę zjeść w tradycyjnym angielskim pubie. Ponieważ akurat byłam w okolicy Whitehall, trafiłam do The Clarence.  A traditional British pub brzmiało zachęcająco. Od wejścia spodobało mi się to miejsce i  jego atmosfera.


Z różnorodnego menu wybrałam the Clarence British cheeseburger. Był naprawdę pyszny i sycący. Czyż nie wygląda apetycznie?

Po takim posiłku można ruszać na dalszą część wyprawy. Ready?

Obiecałam przejażdżkę metrem. Let's explore London underground!


 

Przyznam szczerze, że bardzo lubię londyńskie metro. Może to kwestia wspomnień, ale 
w porównaniu z praskim, wiedeńskim czy warszawskim, to właśnie to stare, angielskie, liczące sobie ponad 153 lata (pierwsi pasażerowie odbyli podziemną podróż już w 1863 roku) lubię najbardziej, ma dla mniej niepowtarzalny klimat.



Jeśli chodzi o transport po Londynie, bardzo pomocna może okazać się strona https://tfl.gov.uk/. Można tutaj wyszukać połączenia, wyznaczyć trasę, a także wyliczyć, ile będzie kosztować konkretny przejazd.


Chociaż na powierzchni czekają wspaniałe i wyniosłe architektoniczne cuda, wejdźmy na chwilę do parku - znajdującego się w pobliżu pałacu Buckingham St. James's Park. To trochę tak, jakbyśmy nagle, w środku miasta, przenieśli się na wieś.


 A tam czekają na nas... nowe znajomości! Let's make new friends!


 Tak żałowałam, że nie mam w torebce żadnych orzeszków. Towarzyski Mr Squirrel podbiegał pod same czubki moich butów!

Był bardziej ruchliwym i mniej wdzięcznym modelem niż wiedeńska Eichhörnchen, ale udało się zrobić kilka ładnych ujęć.

Kontynuując przechadzkę porzucamy parkowo-sielskie klimaty. Może warto byłoby zajrzeć również do jakiś sklepów?


Planując wyjazd do Londynu, przygotowywałam się na piękną jesienną podróż. Ku mojemu zdumieniu okazało się, że w londyńskich sklepach i na ulicach powiało już... zimą. A konkretniej - Świętami Bożego Narodzenia. W pierwszej połowie października... nie za wcześnie trochę?



 Gdy siąpiąc mżawką dała o sobie znać angielska pogoda, można było uznać to za doskonały pretekst, by schronić się w jakimś przytulnym wnętrzu.

 

I tak powoli dobiegała końca tegoroczna londyńska przygoda. Kilka ostatnich kadrów i czas się pożegnać.


2 komentarze:

  1. Niby mi opowiadałaś wszystko osobiście, ale dla przypomnienia i utrwalenia, bardzo dobrze, że zamieściłaś to też tutaj :) jak będę się kiedyś wybierać do Londynu, to zapamiętam sobie by wrócić tutaj i przeczytać jeszcze raz i skorzystać ze wskazówek :) M.K.

    OdpowiedzUsuń