piątek, 26 maja 2017

after Manchester

W ostatni poniedziałek wieczorem miał miejsce zamach terrorystyczny w Manchesterze. Zaledwie dwa miesiące po zamachu w Londynie. Następnego dnia premier Theresa May podniosła stan zagrożenia terrorystycznego w kraju do najwyższego, "krytycznego" poziomu, jak podają media. A to oznacza, że "kolejny atak terrorystyczny jest nie tylko możliwy, ale należy się go spodziewać właściwie w każdej chwili", przeczytałam na jednej ze stron. Właściwie wsiadając do autobusu nie można być pewnym, czy czasem po drodze nie wyleci on w powietrze. Albo czy ktoś obok nas na ulicy nagle się nie wysadzi. Takie nastały czasy.
Nie boję się jednak wychodzić z domu. Nie wpadam w panikę na widok osób arabskiego pochodzenia. Nie lekceważę też niebezpieczeństwa, staram się być uważną, ale też nie wpadać w obsesję. Wiem, że moje życie jest w Bożych rękach i to Pan Bóg zadecyduje, kiedy ono się zakończy. A wtedy fakt, czy będę w Londynie, Polsce, na antypodach czy na Księżycu, nie będzie miał znaczenia. Ani to, czy będę w autobusie, na ulicy, czy we własnym łóżku. Moje życie znajduje się w Chrystusie w Bożych rękach, a nie ma bezpieczniejszego miejsca, za życia i po śmierci. 
Oczywiście, nie można świadomie narażać się na niebezpieczeństwo. Ale czy na Ziemi jest jakieś miejsce całkowicie wolne od niebezpieczeństw? Samo życie jest niezwykle niebezpieczne, jak ktoś stwierdził "śmiertelność sięga 100%".  Nie do mnie należy decyzja, jak i kiedy się ono zakończy. Do mnie należy, by przeżywać je dobrze oraz to, w jakim stanie się ono zakończy. W jakim stanie stanę przed Bogiem.
Tak bardzo jestem wdzięczna, za chwilę, która trawa. Za to życie darowane, kolejny spokojny dzień.
I przede wszystkim za ten Chrystusowy pokój, który wypełnia serce.


A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, 
strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie.
Filipian 4:7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz