czwartek, 27 marca 2014

Das Weh

Chyba każdy człowiek miewa od czasu do czasu taki stan wewnętrznego przygnębienia. Niepokoju. Przytłoczenia troskami, tymi prawdziwymi i nie. Zmartwienia. Głębokiego smutku. Z powodu lub bez.

Zdaje się, że nie ma na niego skutecznego lekarstwa. 
Jedni wolą przeczekać. Dość ryzykowne. 
Inni ratują się tabliczką czekolady. Mało skuteczne.

Znam sposób jeszcze inny.

Modlitwa.

Zamykam oczy. Czasami brakuje słów, wtedy bezgłośnie modli się tylko przytłoczone serce. Składam wszystko w ręce Chrystusa, który – wiem przecież – tak bardzo mnie umiłował i obiecał być ze mną aż do skończenia świata.

Czasami zmiana jest odczuwalna od razu.

Czasami jednak wstaję z kolan, a świat jest taki sam jak przed chwilą.
Czy na pewno?...
 W sercu nie ma jeszcze pokoju ani radości. Wciąż gości tam smutek. A jednak coś się zmieniło. Zapłonęła iskra nadziei. Skoro złożyłam mój ból w Jego ręce, On pomoże mi go znieść i da pocieszenie.

Pociechy Twoje rozweselają dusze moją
w licznych utrapieniach serca mego. 
(Psalm 94,19)

Wiem przecież, że Boże obietnice zapisane w Biblii są prawdą. Wierzę więc, że i tym razem Słowa się wypełnią. Tak jak już wiele razy wcześniej.
Minuty posuwają się naprzód.

Nagle…

Pamiętam taki jeden dzień. Szary, przytłaczający. Aura na zewnątrz doskonale odpowiadała temu, co działo się w  środku. Było tak ciężko… Uklękłam. Kiedy wstałam nie czułam się od razu dużo lepiej. Czułam jednak siłę, by stawić czoła czekającym obowiązkom. Minęło trochę czasu. Skupiając się na wykonywanych zadaniach, starałam się nie myśleć  o smutku i zmartwieniach.

Nagle…

Pokój napełnił się cudownym światłem. Jednemu promieniowi słońca udało się przedostać przez ciężkie powały ciemnych chmur i zalać ponury świat niesamowitym blaskiem. Serce zadrżało z zachwytu. Podeszłam do okna i spojrzałam w dół, na grę światła w koronach kolorowych, jesiennych drzew… Piękno tego widoku napełniło moje serce niesamowitą radością i wdzięcznością. Czułam się tak, jakby ten promień słońca był prezentem dla mnie prosto z Nieba. Dosłownie J

Pocieszenie…

Pamiętam dobrze, że tamtego wieczoru zamiast bólu w duszy rozbrzmiewała pieśń „Panie chcę dziękować Ci, za to żeś mnie obdarował, dałeś tak wspaniałe życie, dałeś tak wspaniały świat…”

Czasami pocieszenie nie jest tak namacalne. Czasami niepostrzeżenie smutek zamienia się w radość, niepokój zostaje zastąpiony pokojem, a zmartwienie – wdzięcznością…

Wołają, a Pan wysłuchuje ich,
i ocala ich ze wszystkich udręk.
Bliski jest Pan tym, których serce jest złamane,
wybawia utrapionych na duchu.
(Psalm 34,18-19)


Wysławiajcie Pana ze mną!
Wywyższajmy wspólnie imię Jego!
Szukałem Pana i odpowiedział mi,
i uchronił mnie od wszystkich obaw moich.
Spójrzcie na Niego, a zajaśniejecie
i oblicze wasze mnie okryje się wstydem!
Ten biedak wołał, a Pan go wysłuchał
i wybawił go z wszystkich ucisków jego.
(Psalm 34,4-7)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz