Mam ogromny, acz nieuzasadniony sentyment do kurortów i miejscowości wypoczynkowych po sezonie. Do tej cichej, chłodnej pustki uliczek i alejek, po których snują się barwne wspomnienia i senne oczekiwanie.
Czasami nawet pobudka o trzeciej nad ranem,
spowodowana bólem,
może mieć jakieś dobre strony.
Można wtedy z ulgą wstać o pół do piątej
bez żalu opuszczając ciepłą pościel.
Jeszcze przed świtem zjeść śniadanie,
poczytać w ciszy pogrążonego we śnie domu.
Można o siódmej wyjść na poranny spacer,
by powitać jasne niebo zwiastujące nowy dzień,
a w drodze powrotnej wstąpić do sklepu
po świeże maślane rogale na śniadanie
dla budzących się powoli domowników.
Czasami pobudka o trzeciej nad ranem,
spowodowana bólem,
może rozpoczynać naprawdę dobry, długi dzień.
Dawidowy, gdy udawał obłąkanego przed Abimelechem,
Obierając ziemniaki na dzisiejszy obiad,
myślałam o tym filmiku i o słowach, które on przypomina. Jeśli ktoś chce pójść za mną, niech zaprze się samego siebie...
Nie ma chyba nic trudniejszego.
Nie ma chyba nic bardziej uwalniającego.
Nic bardziej wyzwalającego w XXI wieku,
który zachęca do czegoś zupełnie odwrotnego,
a mianowicie szukania wolności poprzez skupienie się na sobie.
W zabieganiu i trudnościach obecnego dnia,
łatwo stracić z oczu horyzont.
Zapatrzeć się zbytnio na przeszkody tuż pod stopami.
Paradoksalnie, aby móc je pokonać czy ominąć,
nie wolno skupić się na nich,
ale utkwić spojrzenie na tym,
co umożliwia i w ogóle nadaje sens ich przezwyciężaniu.
Paradoksalnie więc, im więcej kłód pod nogami,
tym bardziej i częściej trzeba mi patrzeć w Niebo.
A w zabieganiu i trudnościach obecnego dnia,
tak łatwo stracić z oczu horyzont...
Tak ciężko czasami podnieść głowę i spojrzeć w górę.
Ale czy na tym właśnie nie polega
stawianie czoła życiu?...
Dziś znów, tak jak rok temu, towarzyszą mi Rend Collective.
Tym razem jednak całkiem nowy utwór.
Przypadkowo znalazłam ten obrazek w zakamarkach mojego komputera.
Stworzony dawno, dawno temu. Myślę, że siedem lat co najmniej.
Wtedy po raz pierwszy pojawiła się myśl o założeniu bloga,
a to był wstępny projekt artystyczny :)
Uśmiecham się do niego, właśnie teraz,
gdy tak wiele energii pochłania
wydzieranie trudnej codzienności
skrawka mojego Nieba...