sobota, 7 lutego 2015

W autobusie w mieście L.

Chcę jej ustąpić miejsca, ale ona dziękuje, woli postać.
Pomimo sześćdziesięciu siedmiu lat.
Tak zaczyna się nasza rozmowa.
A właściwie monolog. 
Bo podczas dwudziestominutowej wspólnej podróży dowiaduję się wiele. 
O niej, o jej życiu i rodzinie. Zwłaszcza o rodzinie. W szczególności o wnuku. Dwudziestosiedmioletni P. jest jak widać oczkiem w głowie swojej Omci.
Oglądam nawet jego zdjęcie w podsuniętym mi portfelu.
Wychowany w Niemczech, informatyk, mówiący po polsku, ale po polsku nie piszący. Wzrost: 182 cm. U babci jest wegetarianinem, ale u mamci jada wszystko. Chciałby do Polski. Stan cywilny: wolny. Prosił Omcię, żeby mu w Polsce znalazła dziewczynę.
Zostaję wtajemniczona w perypetie uczuciowe P. 

Gdy dojeżdżamy do przystanku, na którym mam wysiadać, ona wyznaje, że tak miło się rozmawiało... najchętniej wciągnęłaby [mnie] do rodziny. Proponuje mi nawet, że napisze mi na karteczce adres mailowy P. Jak widać nie przeszkadza wcale fakt, że nie pochodzę z miasta L. (a przecież P. chciałby mieć dziewczynę ze swoich rodzinnych stron). Uprzejmie dziękując - odmawiam.
Rozstajemy się życząc sobie wszystkiego dobrego, a ja dodatkowo - aby P. znalazł sobie fajną żonę. Być może właśnie odrzuciłam (pośrednią co prawda) propozycję matrymonialną, ale jakoś nie czuję żalu ;) Przyszłość P. mimo wszystko maluje mi się w dość jasnych barwach - prawdopodobnie jego przedsiębiorcza, gadatliwa Omcia trafi w końcu na dziewczynę, która jednak będzie chciała ten adres mailowy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz