chociaż do świtu było jeszcze sporo czasu,
a dom wciąż pogrążony był we śnie.
Przez okno salonu zaglądał Orion.
Uśmiechnęłam się, jak do starego przyjaciela.
Lubię ten czas. Czas Oriona.
Przytulność wczesnozmierzchłych wieczorów
i mgliste poranki. Gwiaździstość zimnych nocy.
Obiecałam sobie kiedyś, że nie będę żyła od - do.
Od lata do wiosny, od weekendu do weekendu.
Bo przecież jedyny czas, w którym żyjemy, jest teraz.
ale ślicznie wyglądają te motylki o tej porze :) hmmm... ciekawe przemyślenia... muszę się nad tym też zastanowić!! :* M.K.
OdpowiedzUsuńMotyle absolutnie skradły moje serce! Dziękuję bardzo za wspaniały prezent. :*
UsuńZastanów się i przemyśl, a gdy się spotkamy (już wkrótce!) podziel się ze mną swoimi refleksjami. :)