Chyba każdy człowiek miewa od czasu do czasu taki stan
wewnętrznego przygnębienia. Niepokoju. Przytłoczenia troskami, tymi prawdziwymi
i nie. Zmartwienia. Głębokiego smutku. Z powodu lub bez.
Zdaje się, że nie ma na niego skutecznego lekarstwa.
Jedni
wolą przeczekać. Dość ryzykowne.
Inni ratują się tabliczką czekolady. Mało
skuteczne.
Znam sposób jeszcze inny.
Modlitwa.
Zamykam oczy. Czasami brakuje słów, wtedy bezgłośnie modli
się tylko przytłoczone serce. Składam wszystko w ręce Chrystusa, który – wiem
przecież – tak bardzo mnie umiłował i obiecał być ze mną aż do skończenia świata.
Czasami zmiana jest odczuwalna od razu.
Czasami jednak wstaję z kolan, a świat jest taki sam jak
przed chwilą.
Czy na pewno?...
W sercu nie ma
jeszcze pokoju ani radości. Wciąż gości tam smutek. A jednak coś się zmieniło.
Zapłonęła iskra nadziei. Skoro złożyłam mój ból w Jego ręce, On pomoże mi go
znieść i da pocieszenie.
Pociechy Twoje rozweselają dusze moją
w licznych utrapieniach serca mego.
(Psalm 94,19)
Wiem przecież, że Boże obietnice zapisane w Biblii są
prawdą. Wierzę więc, że i tym razem Słowa się wypełnią. Tak jak już wiele razy
wcześniej.
Minuty posuwają się naprzód.
Nagle…
Pamiętam taki jeden dzień. Szary, przytłaczający. Aura na
zewnątrz doskonale odpowiadała temu, co działo się w środku. Było tak ciężko… Uklękłam. Kiedy
wstałam nie czułam się od razu dużo lepiej. Czułam jednak siłę, by stawić czoła czekającym obowiązkom. Minęło trochę czasu. Skupiając się na wykonywanych zadaniach,
starałam się nie myśleć o smutku i
zmartwieniach.
Nagle…
Pokój napełnił się cudownym światłem. Jednemu promieniowi
słońca udało się przedostać przez ciężkie powały ciemnych chmur i zalać ponury
świat niesamowitym blaskiem. Serce zadrżało z zachwytu. Podeszłam do okna i
spojrzałam w dół, na grę światła w koronach kolorowych, jesiennych drzew…
Piękno tego widoku napełniło moje serce niesamowitą radością i wdzięcznością.
Czułam się tak, jakby ten promień słońca był prezentem dla mnie prosto z Nieba.
Dosłownie J
Pocieszenie…
Pamiętam dobrze, że tamtego wieczoru zamiast bólu w duszy
rozbrzmiewała pieśń „Panie chcę dziękować
Ci, za to żeś mnie obdarował, dałeś tak wspaniałe życie, dałeś tak wspaniały
świat…”
Czasami pocieszenie nie jest tak namacalne. Czasami
niepostrzeżenie smutek zamienia się w radość, niepokój zostaje zastąpiony
pokojem, a zmartwienie – wdzięcznością…
Wołają, a Pan wysłuchuje ich,
i ocala ich ze wszystkich udręk.
Bliski jest Pan tym, których serce jest złamane,
wybawia utrapionych na duchu.
(Psalm 34,18-19)
Wysławiajcie Pana ze mną!
Wywyższajmy wspólnie imię Jego!
Szukałem Pana i odpowiedział mi,
i uchronił mnie od wszystkich obaw moich.
Spójrzcie na Niego, a zajaśniejecie
i oblicze wasze mnie okryje się wstydem!
Ten biedak wołał, a Pan go wysłuchał
i wybawił go z wszystkich ucisków jego.
(Psalm 34,4-7)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz