środa, 10 września 2014

Wieczorny spektakl

Zgasiła światło i swoim zwyczajem podeszła jeszcze na chwilę do okna.
Na zewnątrz krople deszczu rytmicznie rozbijały się o parapet.
Rozmyte światła lamp oświetlały mokre ulice miasta.
Uchyliła okno i poczuła na twarzy powiew rześkiego, nocnego powietrza.
Lubiła tak. Bardzo.
Zaczerpnąć łyk świeżego powietrza na dobranoc.
Bez względu na porę roku.

Przez chwilę wodziła oczami po najbliższej okolicy.
W pewnym momencie jej wzrok zatrzymał się na jednym punkcie.
Stała zafascynowana niezwykłym widokiem, nie zważając na deszcz.
Po chwili wycofała się w głąb pokoju.
W ciemnościach sięgnęła po aparat i powróciła do otwartego okna.

Zachwycona wpatrywała się w białą ścianę stojącego nieopodal kościoła.
Na jego gładkiej powierzchni właśnie odbywał się niezwykły taniec cieni w takt muzyki wiatru i szumu wzmagającej się ulewy.
Usłużna wyobraźnia już chciała podsuwać jakąś opowieść, ale ze względu na aurę oraz fakt, że w tym gwałtownym tańcu cieni było coś tragicznego, doszła do wniosku, że nie byłaby to wesoła historia. Dlatego nie chciała jej sobie opowiadać.
Po chwili, nie chcąc zmoknąć do suchej nitki, z żalem zamknęła okno.

Wycierając mokry parapet myślała o tym, ile takich spektakli w życiu przegapiamy.
Tylko dlatego, że nie odbieramy biletów.
Biletów, za które trzeba zapłacić chwilą uwagi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz