Zamarzył mi się weekend pachnący szarlotką.
Taką na ciepło, z lodami i bitą śmietaną.
Taką jak wtedy w Dziwnowie, w tamten wietrzny, wrześniowy dzień...
Zamarzyło mi się kilka spokojnych chwil.
Przy roztańczonych płomykach świec.
Na przekór gęsto zapisanemu notatkami kalendarzowi,
najeżonemu kłami ostrych "to-do".
Zamarzył mi się czas, który mógłby na chwilę zwolnić...
Jest tak pięknie podana i była tak smaczna, jak ta w Dziwnowie! :)
OdpowiedzUsuńNula ;)
Dzięki Nuluś! :) ... również za obiektywny werdykt - mogę więc uznać, że zamierzony efekt został osiągnięty:))
Usuń