Gdy robi się naprawdę zimno
(w Krakowie nawet sypnęło już
śniegiem),
ogrzewam się wakacyjnymi wspomnieniami
przywoływanymi przez
fotografie.
Uświadamiam sobie, że podczas tegorocznego lata,
trochę
przypadkiem, udało mi się zrealizować
trzy małe, podróżnicze marzenia.
Odwiedziłam Poznań i przeszłam się ulicą Roosevelta.
W Wiedniu spróbowałam Sachertorte.
Byłam na Helu, a więc stanęłam na początku Polski.
Oprócz tego jeszcze zwiedziłam Toruń - miasto piernika i Kopernika,
złożyłam wizytę Hochbergom w Pszczynie,
zakochałam się w rogalińskiej bibliotece podczas odwiedzin w pałacu Raczyńskich
oraz zakosztowałam wymuszonego falą upałów, ale przyjemnego dolce far niente,
z widokiem na Beskid Śląski.
To było piękne, intensywne lato.
Tak bardzo dziękuję.
Odwiedziłam Poznań i przeszłam się ulicą Roosevelta.
W Wiedniu spróbowałam Sachertorte.
Byłam na Helu, a więc stanęłam na początku Polski.
Oprócz tego jeszcze zwiedziłam Toruń - miasto piernika i Kopernika,
złożyłam wizytę Hochbergom w Pszczynie,
zakochałam się w rogalińskiej bibliotece podczas odwiedzin w pałacu Raczyńskich
oraz zakosztowałam wymuszonego falą upałów, ale przyjemnego dolce far niente,
z widokiem na Beskid Śląski.
To było piękne, intensywne lato.
Tak bardzo dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz