czwartek, 31 sierpnia 2017

Harrods & hats

Spacerując dziś po Kensington i Knightsbridge, przechodziłam obok Harrodsa. Weszłam na chwilę do tej świątyni konsumpcji i luksusu, ot pozwiedzać sobie troszkę. I przepadłam. Absolutnie skradło moje serce stoisko z... kapeluszami! Ogromnie żałowałam, że każdy z nich kosztował małą fortunę. Najchętniej wzięłabym wszystkie. Albo przynajmniej połowę z nich.




Czasami żałuję, że nie urodziłam się w czasach, gdy bycie lady było najzwyczajniejszą, zrozumiałą samą przez się, rzeczą pod słońcem... I pomyśleć, że jeszcze wcale nie tak dawno temu wyjście z domu bez kapelusza uchodziło niemalże za nieprzyzwoite, a co najmniej nieeleganckie.


środa, 30 sierpnia 2017

good to call you my city

Pomyślałam tak sobie, gdy tamtego wieczoru jechałam autobusem z lotniska. 
I nazajutrz spacerując nad Tamizą. Tego dnia, gdy Big Ben zamilkł na cztery lata.
Z powodu remontu. Będzie mi brakować jego bicia.
(Że też muszą robić renowacje akurat teraz gdy tu mieszkam!)


My darling London, dobrze nazywać cię moim miastem. 

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem...

...i złotym sierpniowym słońcem...


Zdjęcia mogą oddać kształty i krajobrazy
- czasem nawet kolory -
ale jak uwiecznić zapach skosznej trawy,
wieczorny koncert świerszczy,
powiewy rześkiego wiatru w upalny dzień,
zapach suszonych grzybów,
smak szarlotki, jabłecznika z rumem 
i ogórków małosolnych?




 
Jak opisać ten złoty kolor zielonych koron drzew
i błękitno-purpurową mgiełkę unoszącą się o zmierzchu
nad ciemniejącym zarysem gór;
przyjemność wieczornego powietrza 
i porannego chłodu;
blask księżyca w pełni
i szelest skrzydeł przelatującego nietoperza?




Tęsknoty i marzenia,
wspomnienia i oczekiwania
nanizane na koraliki kolejnych
szybko umykających dni.
O czymże dumać? 


 

Polskie wakacje.
Choć naprawdę długie
i tak mijają zbyt szybko.