Pomiędzy jutrem a wczoraj,
chwila zwana dzisiaj.
Pomiędzy budzika wyłączaniem rano, a nastawianiem wieczorem.
Między muszę - nie mogę, chcę - nie dam rady.
Tramwajem tam i z powrotem.
Łzą i uśmiechem.
Niebem błękitnym i ciemnymi chmurami.
Wczoraj jest wspomnieniem,
jutro - marzeniem.
Pierwsze idealizujemy,
drugie też najwspanialsze, najlepsze ma być.
Bo dzień dzisiejszy przecież szary, deszczowy.
Tęsknimy za kolorami. Niezwykłością.
A w tej tęsknocie gubimy niezwykłość zwyczajnych dni.
Zabiegani, zapracowani.
Kiedyś było lepiej. Mówimy.
W przyszłości może będzie lepiej.
Znów. Pomiędzy wczoraj a jutro.
Zgubiony ten dzień dzisiejszy.
Ten zwyczajny przecież.
Z codziennym pośpiechem, obowiązkami.
Problemami większymi i mniejszymi.
Przelotnymi uśmiechami.
Narzekaniem i drobnymi przyjemnościami.
Zanim nadejdzie - oczekujemy.
Gdy już przeminie - wspominamy.
Kiedy jest...
...nie doceniamy...
bo deszcz
bo problem
bo zmęczenie
bo wcale nie tak jak w marzeniach
i wspomnieniach pięknych chwil
a to przecież dobrze przeżyte dziś
jutro jest warte wspomnienia
Nawet kiedy nie jest najlepiej
to przecież całkiem dobrze może być.
A piękno kryje się przecież
w na pozór zwyczajnych
kolorach i dźwiękach
smakach i zapachach
odczuciach i wrażeniach
Wcale nie tak trudno je odnaleźć
nawet w najbardziej szarym dniu jesiennym.
Trzeba tylko nauczyć się patrzeć uważnie.
Wyczulić zmysły.
W codziennym biegu
na moment zatrzymać.
Spojrzeć w Niebo
powiedzieć DZIĘKUJĘ