sobota, 29 listopada 2014

Farewell, Mr November...


Faith never knows where it is being led, 
but it loves and knows the One who is leading.
Oswald Chambers

czwartek, 27 listopada 2014

I thank God...

Dzisiaj amerykańskie rodziny zgromadzą się przy stołach,
wezmą za ręce i pochylą głowy w dziękczynnej modlitwie...

Thanksgiving Day.

Nie chodzi tu jednak o jakiś konkretny dzień, 
celebrowanie święta czy zapożyczanie rytuału z obcej kultury.
Każda chwila jest dobra, aby dziękować, aby być wdzięcznym.
Count your blessings. Jeśli się chwilę zastanowisz, prawdopodobnie odkryjesz jak wiele jest w Twoim życiu rzeczy, za które możesz dziękować... 
Właściwie dla chrześcijanina każdy dzień powinien być świętem dziękczynienia :)





 

                       



God gave you a gift of 84,600 seconds today. 
Have you used one of them to say "thank You"?
 William Arthur Ward



Wszystkie zdjęcia pochodzą z Internetu.

poniedziałek, 24 listopada 2014

invictus

Modlimy się o niezłomne serce,
ale wzdrygamy przed ogniem, który ma je zahartować.


Miej nadzieję w Panu!
Bądź mężny i niech serce twoje będzie niezłomne!
Psalm 27:14

niedziela, 23 listopada 2014

W Małej Moskwie, słów kilka o przyjaźni

W podróży do Małej Moskwy zagłębiam się w Imperium*
Na zewnątrz szarość gęstnieje, ciemnieje, zamienia się w mrok.
Choć jestem od tej ciemności oddzielona szklaną szybą,
prawie czuję ten straszny, mroźny powiew z dalekiej Północy..
A mimo wszystko nie mogę oderwać się od lektury.

Pociąg wjeżdża na ciemnawy dworzec, który z powodzeniem mógłby służyć za scenerię kryminału. Ludzie wysypują się na nierówno wybrukowany peron.
Jakiś starszy pan stoi wypatrując kogoś, kto, jak mniemam, za chwilę wysiądzie.
W jego oczach oczekiwanie i tęsknota, na ustach szeroki uśmiech.
Po chwili podchodzi do niego lekko przygarbiona, starsza pani. Lśniące białe włosy ma upięte wysoko w zgrabny kok.
Witają się, a później trzymając za ręce powoli idą w kierunku schodów, zatopieni w ożywionej rozmowie. Ile dni rozłąki muszą sobie opowiedzieć, nadrobić?
Gdyby tak miejsca mogły mówić i opowiedziałyby niektóre z ciekawszych historii, które się tam rozgrywały... dumała ostatnio moja przyjaciółka. 
Ile byłoby właśnie takich historii, droga M.?
Bo smutne, szare dworce to nie tylko miejsca rozstań, ale również spotkań i powrotów.

Biała, okrutna Syberia zostaje daleko, głęboko schowana w torbie, a ja zaczynam wieczorny spacer ulicami Miasteczka (niemałego, co prawda, ale ten oświetlony rynek i kamieniczki kojarzą mi się raczej z miasteczkiem niż miastem...)
Zdumiewa mnie jak tu cicho. Stukot moich obcasów rozchodzi się echem po pustych uliczkach. Tak tu spokojnie i pięknie. Chłodne powietrze przyjemnie łaskocze policzki.
W końcu docieram do celu, popycham ciężkie, ogromne drzwi starej kamienicy...


O przyjaźni myślałam idąc tymi cichymi, ciemnymi uliczkami.
Rację miał Platon pisząc, że dobry przyjaciel jest wielkim darem Nieba.
Pewna wspaniała, mądra kobieta, którą mam zaszczyt nazywać moją przyjaciółką, stwierdziła ostatnio, że przyjaźń to nie wspólne tajemnice i sekrety, to po prostu możliwość pokazania drugiej osobie kim się jest: całkowicie, bez cenzury i "marketingowego" retuszu...
Angielska pisarka epoki wiktoriańskiej, wydająca pod pseudonimem George Eliot, podobną myśl wyraziła następującymi słowami: Cóż to za nieopisana ulga, mieć poczucie bezpieczeństwa przy innej osobie, nie musieć ważyć myśli, ani mierzyć słów, lecz wylewać je wszystkie z siebie wiedząc, że wierna dłoń przyjmie je i zachowa…

I jeszcze wśród tych cytatów, mój ulubiony, autorstwa Alberta Camusa:

Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. 
Nie idź przede mną, bo mogę za Tobą nie nadążyć. 
Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem.

Myślę sobie, ile to już lat idziemy obok siebie.
I jak to możliwe, że przyjaźń to jedna dusza w dwóch (lub więcej!) ciałach
skoro tak bardzo się różnimy.
Mijające lata dokonują zmian, ale to, co najważniejsze się nie zmienia.
Chociaż oglądając białą, koronkową sukienkę, wszystkie mamy świadomość, 
że na horyzoncie naszej przyjaźni rysuje się pierwsza tak poważna zmiana.
Ale przecież zmiany są nieistotne, jeśli nie zmienia się istota rzeczy...**



***
Przyjaciel zawsze okazuje miłość,
rodzi się bratem w niedoli.
Przyp. Sal. 17:17


Rozmyślając tak sobie, dziękuję Bogu za moje przyjaciółki,
które są tak wspaniałym darem Nieba!

*Imperium, Ryszard Kapuściński
**Małgorzata Musierowicz

czwartek, 20 listopada 2014

Run, honey, run… czyli deszczowe opowieści

                             
Dzień był jesienny.
Szary i chłodny.
Deszczowy.
Ludzie kulili się pod parasolami lub kapturami, a ci, którzy nie mieli żadnej osłony szukali schronienia pod wiatami przystanków.
Na pętli tramwajowej ruch był zwyczajny, poranny. Tramwaje zgrzytały, motorniczy pozdrawiali się nawzajem podniesieniem ręki, a pasażerowie w pośpiechu wsiadali i wysiadali.

Obchodziłam właśnie jakąś kałużę, kiedy mnie minęli.
Biegli nie patrząc pod nogi, rozpryskując drobne krople wody dookoła.
Ona pierwsza, on za nią.
Ich tramwaj już dzwonił na odjazd.

- Run, honey, run!… - usłyszałam, kiedy mnie mijali.
To on dopingował ją do dalszego biegu.

Często przypominam sobie te słowa.
Szczególnie w deszczowe dni.

Run, honey, run… :)


***


***


Stoję na przystanku. Siąpi deszcz.
Nie otwieram parasola, bo za kilka minut podjedzie mój tramwaj, a z mokrym parasolem zawsze jest kłopot. Nie pada przecież tak mocno.

Nieopodal stoi sympatyczny, starszy pan.
Uśmiecham się odruchowo.
Starszy pan odwzajemnia uśmiech i...

Robi kilka kroków, staje koło mnie.
I unosi nade mną swój parasol.
- Chyba zmieścimy się oboje...

Gentleman :)
Spotkany na przystanku w zwykły, deszczowy dzień.
Pięknie mu dziękuję.
Myślę, że obojgu jest nam miło.

Ot, małe uprzejmości w taki zwykły, deszczowy dzień...

wtorek, 18 listopada 2014

Nawet kiedy nie jest najlepiej, przecież całkiem dobrze może być...

Niektóre dni idą całkiem na opak.
I jakby pod górkę.
Czas nagle niespodziewanie przyspiesza (jeśli to w ogóle możliwe!).
Wypełniona obowiązkami codzienność wciąż dorzuca nowe pozycje na listę 'to do'.
Parasol psuje się w samym środku jesiennego deszczu.
Zimny wiatr szarpie za włosy.
Doba jak zwykle za krótka.

A ona stoi sobie jakby z boku.
Twardo trzymając się postanowienia,
by cieszyć się dzisiaj
bez względu na to, jakie ono jest.
Przypomina sobie refleksje sprzed roku.
Nie pozwala, by pędzący czas wyprowadził ją z równowagi.
Stara się dostrzegać jasne strony i małe radości.
Doceniać drobiazgi.
Nie zapominać o wdzięczności.
Uśmiecha się do pochmurnego dnia
i z filozoficznym spokojem walczy z niesfornymi drutami parasola.
Omijając kałuże nuci melodię,
która od kilku dni rozbrzmiewa w jej sercu.
Jak dobrze jest po prostu żyć.
Bless the Lord, o my soul!...


Bless the Lord, O my soul!...

czwartek, 13 listopada 2014

...dowód tych rzeczywistości, których nie widzimy...


...wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku...
Jan Twardowski

***

Żródło: Woman after God


***
I have learned that 
faith means trusting in advance 
what will only make sense in reverse.
 Philip Yancey

***

Żródło: Grace&Poise


wtorek, 11 listopada 2014

You never know

Wśród rzędu domów - ten jeden. Kształtem i wyglądem podobał się najbardziej.
Nie znała właścicieli, nie wiedziała kim są. Przechodząc tylko z daleka podziwiała dom.
Gdy po wielu miesiącach zakończył się proces budowy, dom nabrał jeszcze większego uroku. Zastanawiała się czasem jak wygląda wewnątrz, jaki ma układ pokoi, jakie schody biegną na piętro. Lubiła sobie wyobrażać. Zastanawiać się, kim są właściciele. Niepodobnym było, by kiedyś rzeczywistość miała skorygować wyobrażenia.
Minęło parę ładnych lat...

Minęło parę ładnych lat, zanim po raz pierwszy stanęła na progu domu. Wtedy jeszcze obca, niepewna, dyskretnie rozglądająca się po wnętrzu, które tak pragnęła zobaczyć. Nawet wtedy nie miała jeszcze pojęcia, że na przestrzeni miesięcy zobaczy prawie każde pomieszczenie domu. Że na przestrzeni lat właściciele staną się jej tak bliscy.
Że z gospodynią będą się kiedyś ściskały na powitanie i przy herbacie opowiadały co słychać.
Nie miała pojęcia, przez lata z daleka podpatrując dom, że tam czeka na nią przyjaźń, wiele pięknych chwil i miłych wspomnień.

You never know...

Była upalna, lipcowa noc. W mieście tętniącym życiem, płynącym potokiem turystów.
A wśród nich oni - młodzi, wolni i pragnący przygód. Upajali się urokiem tej wakacyjnej nocy, miastem i podróżą, w której to miasto było tylko przystankiem. Zatrzymali się przy małym sklepiku, bo niektórzy potrzebowali uzupełnić zapasy wody. Usiadła na krawężniku i czekała. Za jej plecami maleńka, urocza kawiarenka kusiła widokiem ciast, lodów i deserów. Obserwując przechodzących ludzi, nie miała wtedy pojęcia, że do tej kawiarenki będzie w przyszłości przychodziła na lody, by uczcić zdane egzaminy. Że tymi ulicami będzie chodziła jej codzienność.

You never know...

Kiedy zupełnie obce stanie się bliskie.
Kiedy to, co tak ważne, nagle straci znaczenie..

Czasami mijasz dom, w którym zwykłeś bywać, którego wnętrze znałeś jak własną kieszeń. Dom, w którym spędziłeś tak wiele wspomnień. Dom, który jednak stał się z czasem obcy.
Czasami patrzysz na kolorowe koperty z fantazyjnym napisem BEST FRIENDS i myślisz, że już dawno nie tylko BEST się zdezaktualizowało, ale również FRIENDS...
Czasami nie wiesz przejeżdżając przez obce miasto, że kiedyś stanie się ono ważne na mapie twojego życia.
Czasami nie wiesz, że miejsce tak bliskie sercu, nagle stanie się obce, że tylko pomyślisz przejeżdżając "tutaj miałem mieszkać..", ale nie wyszło, bo się marzenia nie udały.
Czasami nie wiesz, gdy jako turysta robisz zdjęcie, że ten stary pomnik będzie cię kiedyś witał - w domu.

Czasami mijasz na ulicy obcego i jeszcze nie wiesz, że on będzie bliskim.
Nie wiesz, czyj głos będzie budził wzruszenie.
Kto się i kiedy pojawi w marzeniach, a kto i kiedy nagle zniknie ze snów.
Nie wiesz, kiedy i co spadnie z hukiem z listy priorytetów.

Są wartości wieczne i niezmienne,
ale nie wszystko, co zdaje się ważne, takim naprawdę jest forever.

I nie zawsze są to tragedie, wielkie rozstania, kłótnie, rozłąki.
W życiu czasem zwyczajnie rozchodzą się drogi.
A to, co wielkie i ważne przychodzi czasami całkiem niepozornie.
Bez fanfar, fajerwerków i orkiestry dętej.

You never know...

piątek, 7 listopada 2014

Theatrum mundi

Przeprasza, troszeczkę się zmęczyła.
Zbyt dużo ostatnio emocji w tej roli.
Granej na deskach codzienności.
Potrzebuje na chwilę zejść ze sceny.
Usiądzie sobie w pierwszym rzędzie
i z perspektywy widowni popatrzy
na rozgrywający się akt.

W teatrze życia nie ma jednak antraktów.
Sztuka rozgrywa się dalej.
Niemniej jednak dobrze od czasu do czasu
spojrzeć na ten spektakl z innej perspektywy.
Najlepiej z perspektywy wieczności.



czwartek, 6 listopada 2014

Boże, którego nie widzę, a kiedyś zobaczę...

Boże którego nie widzę
a kiedyś zobaczę
przychodzę bezrobotny
przystaję w ogonku
i proszę Cię o miłość jak o ciężką pracę
                                       Jan Twardowski


wtorek, 4 listopada 2014

anchor for my soul

Czasami łódką życia targają wzburzone fale.
Czasami brak jakiegokolwiek wiatru sprawia wrażenie, że dryfuje się donikąd.

Tak bardzo potrzebna jest kotwica dająca poczucie bezpieczeństwa...
Z nią można wyruszać na nieznane wody, płynąć poza horyzonty.

I have this hope 
As an anchor for my soul 
Through every storm 
I will hold to You 

With endless love 
All my fear is swept away 
In everything 
I will trust in You 

There is hope in the promise of the cross 
You gave everything to save the world You love 
And this hope is an anchor for my soul 
Our God will stand 
Unshakeable 



Nadzieja zaś nie doznaje zawodu, 
ponieważ miłość, jaką nas Bóg umiłował, 
napełnia nasze serca dzięki Duchowi Świętemu, 
którego otrzymaliśmy .
Rzym 5:5* 


Nadzieja ta jest dla naszej duszy 
niczym silna i absolutnie pewna kotwica... 
Hbr 6:19 **

Źródło: Interet

*Biblia Poznańska
**Biblia Warszawsko-Praska

poniedziałek, 3 listopada 2014

when light dies


Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. 
Świata, w którym wszystko jest możliwe. 
Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło.
Ryszard Kapuściński



  Żyjemy w czasach, kiedy zamiast zachęcać do niezależnego, krytycznego myślenia, mass media (i nie tylko) mówią jak i co powinno się myśleć. Dookoła tak wiele sposobów i narzędzi "odmóżdżania"..
  Żalimy się, że nie ma empatii, że homo homini lupus i powszechny egoistyczny egocentryzm..
  W ogromnym oceanie relatywizmu i źle rozumianej tolerancji utopiliśmy uniwersalne wartości i odwieczną Prawdę..
  Żyjemy w świecie, w którym człowiek uważa się za boga i sądzi, że wszystko jest możliwe..
  I dziwimy się tylko - my biedni homo sapiens - skąd na świecie tyle zła?...