A dni tak dobre, spokojne,
chłodne, pochmurne, deszczowe.
Spacery wśród na wpół już zżętych pól.
Ciepłe skarpetki, wełniane ponczo i pled.
Stos książek przyniesionych z biblioteki.
Jedne czytane "na raz", inne smakuję powoli,
delektując się każdym zdaniem.
Gorąca herbata w porcelanowych filiżankach.
Zapach i smak ciasta drożdżowego.
Z wiśniami i masłem.
Wedlowska czekolada w zielonych filiżankach
przy ciepłym świetle lampy naftowej.
Herbaciane róże w wazonie.
W tle Pieśni naszych ojców albo szanty,
by przywołać jeszcze nadmorskie wspomnienia.
Nocą spacery pod spadającymi gwiazdami
- wszak teraz właśnie noce Perseidów -
przy zachodzącym powoli Księżycu.
Nie wiem, gdzie przez pół dnia podziewa się mój telefon.
Laptop kurzył się przez wiele dni na półce, nieużywany.
Nie wiem, co słychać w facebookowym świecie.
I tak mi z tym dobrze.
Lubię życie prawdziwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz