Pełen wydarzeń, zmagań i zmian.
A w dodatku z zaskakującym zakończeniem.
Chyba w żadnym ze snów nie przewidziałabym,
że będę go żegnała w Londynie.
Co więcej - nie jako turystka.
Podczas październikowej wizyty powiedziałam N.,
że chciałabym chwilę tutaj pomieszkać...
Marzyłam o kolejnych odwiedzinach.
Może w lutym udałoby się przylecieć na parę dni?
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że wrócę tak szybko
- jeszcze przed końcem starego roku.
By na jakiś czas tutaj zamieszkać.
Pan Bóg właśnie spełnia jedno z moich marzeń,
oddane Jemu w modlitwie.
Tak bardzo wdzięczna.
Tak bardzo dziękuję.