czy jego dzieło przypadło czytelnikowi do gustu,
czy się dobrze czytało, czy się podobało.
Miarą talentu poety są słowa, które wracają.
Słowa, których nie sposób zapomnieć.
Choć pełna podziwu dla jego dorobku artystycznego, zawsze sądziłam, że z jego poezją mi raczej nie po drodze na ścieżkach zrozumienia i lirycznej wrażliwości. Do czasu.
Do czasu, aż zdarzyło mi się usłyszeć ją płaczącą w nocy, choć nie jej płacz go zbudził... Powracające echo tych słów i łez.
Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził
Ani jedynej
"Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.
I półprzytomny wstyd, że ona tak się trudzi,
to, co tłumione czyniąc podwójnie tłumionym
przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:
ile więc było wcześniej nocy, gdy nie zwrócił
uwagi – gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin
gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi
negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił
do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:
"Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził"?
Na wyciągnięcie ręki – ci dotkliwie drudzy,
niedotykalnie drodzy ze swoim "Śpij, pomiń
snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi".
I nie wyciągnął ręki. Zakłóciłby, zbrudził
toporniejszą tkliwością jej tkliwość: "Zapomnij.
Płakałam w nocy, ale nie mój płacz cię zbudził,
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi."
Stanisław Barańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz