Here I am again
Wspaniale było wrócić tam po latach. W pewnym sensie była to wyjątkowa podróż - w przeszłość, trochę w głąb siebie. Bo chociaż miasto nie zmieniło się bardzo, ja już od dawna nie jestem tamtą nastolatką, którą wtedy byłam, gdy ono po raz pierwszy mnie oczarowało. Gdy w jego gościnnych progach świętowałam swoje siedemnaste urodziny ...young and sweet only seventeen... ;)
Cudownie jest odkrywać nowe, ale równie wspaniale jest odwiedzać znane miejsca, niby starych znajomych. Witając się znów zachwycić piękną architekturą, przechadzać znanymi ulicami. Szalenie lubię te londyńskie - ich ruchliwość, gwar, wszechobecną różnorodność.
Chyba każdy może tu - w tym wielokulturowym sercu dawnego imperium - znaleźć choć odrobinę własnej ojczyzny.
Gotowi, do startu, start!...
Najpierw jednak podróż. Uwertura przygody. Nawet oczekiwanie na lotnisku nie nuży. Są przecież na to sposoby: interesująca lektura, dobre towarzystwo, czy po prostu tête-à-tête z własnymi myślami.
Ponieważ godzina już niemłoda, spróbuję wrócić tu jutro, by kontynuować moją londyńską przechadzkę. See you tomorrow!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz