sobota, 28 grudnia 2013

Róża i płatki śniegu


Za oknem bardziej przedwiośnie niż grudzień.
W domu róża. I płatki śniegu, którego brak na zewnątrz.
Przypominają, że między dzisiaj a wiosną powinna być jeszcze biała zima.


poniedziałek, 23 grudnia 2013

What is Christmas?


    Oglądnęłam kiedyś ciekawy film*, w którym porównane zostały wielkości gwiazd w naszej galaktyce. Byłam niezwykle zdumiona, gdy zobaczyłam, że nasze  - tak ogromne przecież - Słońce przy Betelgezie jest maleńką kropeczką. A skoro nasza Błękitna Planeta porównana do Słońca jest tylko drobinką... Tak, wiem przecież, że Kosmos jest wielki, ale to dość abstrakcyjne pojęcie. Do tej pory Słońce uważałam za wielkie, a tutaj - taka maluteńka kropeczka... Tego typu porównanie pozwala lepiej uzmysłowić sobie potęgę Wszechświata. Mnie nasunęło jeszcze jedną refleksję...


                                   Źródło:  http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/betelgezie-odnaleziono-dziwne-gorace-punkty
    
    Pewnej nocy ponad dwa tysiące lat temu, w miasteczku zwanym Betlejem, przyszedł na świat chłopczyk. Jego mama Maria położyła go w żłóbku, ponieważ w gospodzie nie było miejsca dla podróżującej rodziny. Nie były to zwyczajne narodziny. Właśnie na świat przyszedł Zbawiciel, o czym aniołowie powiadomili zatrwożonych pasterzy... 
W naszym chrześcijańskim kraju ta historia nie brzmi obco, wszyscy ją dobrze znamy. Odważyłabym się jednak stwierdzić, że nie do końca uświadamiamy sobie, co to tak naprawdę oznaczało.
   Ewangelista Jan informuje nas, że Słowo, które w tę szczególną noc stało się Ciałem, było przede wszystkim Bogiem i "wszystko przez Nie powstało, a bez Niego nic nie powstało, co powstało" (Ew. Jana 1,3) Stwórca, który Słowem swojej mocy stwarzał gwiazdy i planety, nagle zagościł na jednej z nich. Jak bardzo musiał się uniżyć, odłożyć Swą niebiańską chwałę, by w postaci noworodka zagościć na Ziemi, która przy Słońcu jest tylko maleńką kropeczką, a Słońce przy Betelgezie to malutki punkcik... Wciąż nie mogę tego pojąć. Jak wielka musiała Jezusa prowadzić miłość, że gotów był przyjść na Ziemię. On "który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i pod ziemią i aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca." (Fil. 2,6-11)

  Wciąż nie do końca pojmuję tę Miłość, która pewnej nocy w Betlejem narodziła się jako maleńkie, bezbronne dzieciątko. Tę Miłość, która przeszła najtrudniejszą z dróg - drogę na Golgotę, by tam w cierpieniu krzyża pojednać człowieka z Bogiem. Miłość, która przyszła na świat po coś więcej, niż tylko po to, by dać ludziom powód radosnego świętowania co roku. Bo przecież Boże Narodzenie to coś więcej niż tylko tradycja, uroczysta wieczerza, prezenty i miła, rodzinna atmosfera.


"Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny."
(Ew. Jana 3,16)

What is Christmas without Christ?

What is Christmas - Kutless


wtorek, 17 grudnia 2013

Niby nic szczególnego...

Niby nie dzieje się nic.
Kolejny dzień... minął sen... pora wstać... czas spać...
Nic szczególnego. Na pierwszy rzut oka.



Czasami ma kształt muffinek.
Czasami zapach jabłek i cynamonu.
Czasami smak oscypka z grilla.
Czasami melodię ulubionej piosenki.
Czasami miękkość wełnianego szalika. Na zimę. Żeby mróz nie szczypał w szyję.

A ten mróz nocą wymalował liściom piękne, białe kontury, wydobywając zachwycające kształty, obok których zazwyczaj przechodzimy obojętnie. Liść dębu zna się przecież doskonale już od podstawówki.

W każdym zmierzchu i promieniu słońca.
W uśmiechu, przypadkowym, na ulicy.
W jajecznicy z pomidorem i cebulką.

Ukryte.

Szczęście.

Które częściej nosi domowy dres, niż odświętny garnitur.
Szczęście brat Radości.
Młodsze rodzeństwo Wdzięczności.

To był dobry dzień. Dobranoc.
Panie Boże, dziękuję za ten piękny poranek. Dzień dobry.

Niby nic takiego.
Grudzień tylko - piękny, mroźny, słoneczny - biegnie naprzód.
Na spotkanie z Nowym Rokiem.


czwartek, 5 grudnia 2013

Ordinary Miracles....



Poranek. Pobudka przed świtem jeszcze. Nowy dzień. Nowy dar. Łaska. 
Pierwsze promienie słońca na krawędziach chmur.
Mroźne powietrze, które tak przyjemnie, grudniowo, szczypie policzki.
Pierwszy śnieg, który dziś rano niczym cukier puder oprószył chodniki.

Ordinary miracles...

Ulice Miasta wyostrzone mrozem i słońcem.
Kolorowe wystawy.
Płynny taniec tramwajów.
Powrót i gorąca, mocna herbata, która tak wspaniale smakuje po spacerze na mrozie.
Mandarynki. Zapach i smak. Sama nie wiem, co lepsze.

Ordinary miracles...

Zmierzch.
Czerwone łuny na błękitnym niebie.
Gwiazda Wieczorna uśmiecha się mrugając przyjaźnie.
Cieniutki sierp księżyca.
A później Orion zagląda do okna.

Ordinary miracles...

Albert Einstein kiedyś powiedział: Są dwie dro­gi, aby przeżyć życie. Jed­na to żyć tak, 
jak­by nic nie było cu­dem. Dru­ga to żyć tak, jak­by cu­dem było wszys­tko.
Wybieram życie pełne cudów.

***
Wiele cudów uczyniłeś, Panie, Boże mój,
 a w zamysłach Twoich wobec nas nic Ci nie dorówna. 
Gdybym je chciał oznajmić i ogłosić, 
są liczniejsze niż zdołałbym opowiedzieć. 
Ps.40,6



Ordinary Miracle by Sarah McLachlan

piątek, 29 listopada 2013

To był długi dzień...

To był długi dzień.
Z atrakcjami od samego rana, bo szanowni pasażerowie z powodu awarii chwilę postoimy... Chwila - pojęcie względne ;)
Długi i trochę męczący, ale w gruncie rzeczy całkiem przyjemny.
Mroźne powietrze szczypało w policzki. Mroźne powietrze wypełnione zapachami golonki i innych specjałów serwowanych na świątecznym jarmarku, który już rozgościł się na Rynku Głównym


Jak cudownie mieć przed sobą dwa dni weekendu! :)


poniedziałek, 25 listopada 2013

Dzień za dniem

...Dzień za dniem,
sen za snem,
pełnia i nów,
i słońce znów...*

...tylko tego słońca ostatnio trochę mało...

Dzień za dniem, weekend za weekendem.
Aż trudno uwierzyć, że między nimi mieści się tydzień.
I znów poniedziałek.
Czas pędzi naprzód, grudzień stoi na progu, a rok już powoli szykuje się do pożegnania.
Dzień codzienny, zwyczajny. Trochę słońca, trochę chmur. La vita e bella. Tak po prostu.
Dziś rano sypał pierwszy śnieg :)


* Jeremi Przybora "Pejzaż bez Ciebie"

niedziela, 17 listopada 2013

Weekend

 I przesnuł się weekend między piątkiem a niedzielą.
Rozpoczęty słodko na Wawelskim Wzgórzu.
Nieśpieszny, choć pracowity. 
Przyjemny, jesienny.
Sobotnia wizyta.
Radosny niedzielny poranek.
Jutro poniedziałek...
Mam zamiar przywitać go z uśmiechem ;)


***
Pieśń, którą dzisiaj usłyszałam:

Pod Niebem

Jesteś Słowem Boga Ojca
Zanim czas rozpoczął bieg
Każda gwiazda i planeta
Już istniała w myśli Twej
Tylko dzięki Twojej mocy
Ziemia nadal kręci się
Niebo Twoja chwałę głosi
Morze z lądem śpiewa,że...

Jesteś Panem wszystkich ludzi
Wszechświat Twoim dziełem jest
A pod niebem słychać śpiew miłości Twej

Splendor władcy zostawiłeś
Zszedłeś z tronu wśród nas żyć
Radość nieba porzuciłeś
By wziąć krzyża ból i wstyd
Głodnych chlebem nakarmiłeś
Słowem uciszyłeś sztorm
Samotności zniosłeś mękę
By z grzeszników winy zdjąć

Dnia trzeciego z grobu wstałeś
Pokonując śmierci moc
Wstąpiłeś na obłoki do niewoli biorąc zło
Teraz gdy przed Ojcem stoisz
I za nami wstawiasz się
Ludzi z wszystkich ras, narodów
W Jego dom wprowadzić chcesz



wtorek, 12 listopada 2013

Jabłko & cynamon


Zapach jabłka i cynamonu.
Czekolady i olejku migdałowego.
Małe pyszności.
Słodkie wspomnienie długiego weekendu :)


Muffinki*

Składniki:
2 jajka
ca. 3/4 szklanki cukru 
ca. 1/2 szklanki oleju 
ca. 1 1/2 szklanki mąki
1 łyżka proszku do pieczenia
szczypta soli

Dodatki
jabłka pokrojone w kostkę, cynamon
kawałki czekolady

Jajka rozbełtać, dodać sól, wymieszać z cukrem, olejem, mąką, proszkiem do pieczenia. 
Dorzucić ewentualne dodatki.
Jeśli ciasto jest za gęste, można dolać trochę oleju lub mleka. Jak za rzadkie – dorzucić mąki.
Nałożyć ciasto do foremek. Piec w nagrzanym piekarniku (ca. 200 stopni) przez 15-20 minut.

Smacznego!


* przepis otrzymany i wypróbowany. Polecam! ;) 


wtorek, 5 listopada 2013

Między jutrem a wczoraj


Pomiędzy jutrem a wczoraj,
chwila zwana dzisiaj.
Pomiędzy budzika wyłączaniem rano, a nastawianiem wieczorem.
Między muszę - nie mogę, chcę - nie dam rady.
Tramwajem tam i z powrotem.
Łzą i uśmiechem.
Niebem błękitnym i ciemnymi chmurami.

Wczoraj jest wspomnieniem,
jutro - marzeniem.
Pierwsze idealizujemy,
drugie też najwspanialsze, najlepsze ma być.
Bo dzień dzisiejszy przecież szary, deszczowy.
Tęsknimy za kolorami. Niezwykłością.
A w tej tęsknocie gubimy niezwykłość zwyczajnych dni.

Zabiegani, zapracowani.
Kiedyś było lepiej. Mówimy.
W przyszłości może będzie lepiej.
Znów. Pomiędzy wczoraj a jutro.
Zgubiony ten dzień dzisiejszy.
Ten zwyczajny przecież.
Z codziennym pośpiechem, obowiązkami.
Problemami większymi i mniejszymi.
Przelotnymi uśmiechami.
Narzekaniem i drobnymi przyjemnościami.

Zanim nadejdzie - oczekujemy.
Gdy już przeminie - wspominamy.

Kiedy jest...

...nie doceniamy...
bo deszcz
bo problem
bo zmęczenie
bo wcale nie tak jak w marzeniach
i wspomnieniach pięknych chwil

a to przecież dobrze przeżyte dziś
jutro jest warte wspomnienia

Nawet kiedy nie jest najlepiej
to przecież całkiem dobrze może być.
A piękno kryje się przecież
w na pozór zwyczajnych
kolorach i dźwiękach
smakach i zapachach
odczuciach i wrażeniach
Wcale nie tak trudno je odnaleźć
nawet w najbardziej szarym dniu jesiennym.
Trzeba tylko nauczyć się patrzeć uważnie.
Wyczulić zmysły.
W codziennym biegu
na moment zatrzymać.
Spojrzeć w Niebo
powiedzieć DZIĘKUJĘ






czwartek, 31 października 2013

Kolory późnej jesieni

Już nie ogniste żółcie, czerwienie i pomarańcze.
Płomienne barwy opadłych liści złamane brązami nagich gałęzi i brunatnymi skibami zaoranych pól.
Listopad już puka do drzwi...













wtorek, 29 października 2013

Eshet Chayil

To nie ja.
To ktoś, kim chciałabym być. Wzór do naśladowania.
To po prostu woman of valour - Dzielna Kobieta, której "wartość przewyższa perły" (Przyp.Sal. 31,10-31)

"Żyć to przekształcać siebie w dzieło sztuki" Fiodor Dostojewski

Bo życie to ciągłe stawanie się. Wciąż lepszym, silniejszym, mądrzejszym.
Każdy darowany dzień jest okazją do stawania się lepszą wersją samego siebie.

Więcej o Eshet Chayil (w języku angielskim) tutaj

poniedziałek, 21 października 2013

Miesiąc spadających liści...

Lubię bardzo. Ten miesiąc spadających liści. 
Kiedy szczęście jest w kolorze złoto-pomarańczowo-brązowym.














środa, 16 października 2013

Szary deszczowy dzień

***

dzień szary  i mokry
niebo całunem
chmur zaciągnięte
wznoszą ku niemu bezradne
bezlistne drzewa gałęzie
wołają o promień słońca
o odrobinę radości nadziei
co duszę pokrzepi 
i nastrój odmieni…
czy dzisiaj tylko 
zimne smutku kleszcze?
czy pozostały jedynie
krople łez co stały się deszczem?...

była przecież radość
w powałach ciemnych chmur
mówiła cicho
również ten szary dzień
darował tobie Bóg

                     
.

wtorek, 15 października 2013

Co dzień bliżej Nieba...

Październikowy poranek.
Chłodny, wilgotny, mglisty.
Ulicami snują się ludzie: studenci, nieliczni jeszcze o tej porze turyści, uczniowie, robotnicy...
Również i ja znajduję się w grupie przechodniów i mimowolnie wsłuchuję się w mijające mnie fragmenty rozmów, które składają się przecież na muzykę Miasta.

Tuż za mną spotyka się dwóch mężczyzn, nie widzę ich już, ale mogę usłyszeć padające za moimi plecami słowa.

- Jak tam...?
- Co dzień bliżej nieba!


Zwyczajne pytanie, niecodzienna odpowiedź. Słyszę tę krótką wymianę zdań i uśmiecham się do ulicy przede mną. I do nieba nade mną. Nie wiem kim byli owi mężczyźni oraz co mieli na myśli. Ten krótki dialog zapadł mi jednak w pamięć tak głęboko, że chociaż właśnie mija rok odkąd go usłyszałam, wciąż odbija się echem w moim umyśle. I stale przypomina...

Co dzień bliżej Nieba! :))