W tamtą deszczową londyńską niedzielę
powrócił do mnie ten utwór.
Lubię jego spokojną melodię
płynącą niczym szemrzący strumień.
Jej spokój.
Pogodzenie się.
Maybe yes... maybe not...
A później, idąc dalej w rozmyślaniach...
no matter what - You are great God.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz